Eric-Emmanuel Schmitt "Kobieta w lustrze"
Trzy kobiety. Gwiazda filmowa, mistyczka, arystokratka zafascynowana psychoanalizą.
Na pozór dzieli je wszystko. Łączy obsesyjna myśl, że muszą porzucić swoje dotychczasowe życie i odnaleźć to, co naprawdę ważne.
Bo życie to coś więcej.
Więcej niż rola do odegrania. Niż religia i konwenanse. Więcej niż mąż i dziecko. Pieniądze i sława.
źródło zdjęcia i opisu: lubimyczytać.pl
***
To kolejna, po "Zazdrośnicach", książka Erica Emmanuela Schmitta na tym blogu. Większa objętościowo, poważniejsza treściowo. Schmitt wchodzi w klimaty egzystencjalne. Robi to dobrze.
Poznajemy trzy kobiety - Anne, Hannę i Anny. Anne to młoda dziewczyna żyjąca w średniowiecznej Brugii, zmuszona do małżeństwa, przed którym się buntuje - odkrywa w sobie inne, mistyczne powołanie. Hanna to wiedeńska arystokratka, odczuwająca brak przynależności do środowiska, w którym żyje. Anny to hollywoodzka aktorka, uzależniona od używek i zdobywania kolejnych mężczyzn.
Nie tylko ich imiona są zbliżone, historie również, choć dzieją się w różnych epokach, Każda z bohaterek czuje się źle - nie tylko z otoczeniem, lecz także z samą sobą. Szukają siebie - tej prawdziwej. Doprowadza je to do zaskakującego finału, punktu kulminacyjnego.
Narracja prowadzona jest naprzemiennie z perspektywy każdej z bohaterek. Niezwykle spodobało mi się, że przy Hannie autor zastosował konwencję epistolarną (pisania listów). Z kolei najbardziej utożsamiałam się z Anne - delikatną, niewinną - i z wypiekami na twarzy śledziłam jej losy. Anne to postać-symbol tej książki, splata wszystko.
Jak to u Schmitta, "Kobieta w lustrze" napisana jest przepięknym literackim językiem, bardzo plastycznym. Niektórzy uważają go za grafomana, ja się jednak z tym nie zgadzam.
W tej lekturze może przejrzeć się każda kobieta, w każdej z postaci może odnaleźć cząstkę siebie. Jak w lustrze. Książka niewątpliwie skłania do refleksji.
Komentarze
Prześlij komentarz