WYWIAD

“Od zawsze patrzyłam na świat przez różowe okulary” - wywiad z Agatą Markiewicz, autorką bloga “OkiemPozytywnej28”

Spotykamy się pod koniec kwietnia w bibliotece, gdzie Agata pracuje od kilku miesięcy. Jak zawsze towarzyszy jej kubek zielonej herbaty. Jeszcze przed rozpoczęciem rozmowy prosi mnie o sprawdzenie jednej z zakładek na Instagramie. Jak sama twierdzi, z szarej myszki stała się pewną siebie kobietą. To widać i słychać, godzina mija nam jak za pstryknięciem palca. Poznajcie najbardziej pozytywną osobę w blogosferze.

źródło: facebook.com/okiempozytywnej28

- Blog „OkiemPozytywnej28” powstał w 2013 roku, ale wspominasz, że to nie był pierwszy blog. Jednego z pierwszych założyłaś na Pingerze, ale go usunęłaś. O czym pisałaś?

- Zgadza się. Na Pingerze miałam dwa blogi. Nie pamiętam, kiedy założyłam pierwszego bloga. Wydaje mi się, że to mógł być 2010 albo 2011 rok. To też był taki blog typowo lifestyle’owy, tam było wszystko. Trochę kosmetyków, trochę książek, trochę stylizacji. Stwierdziłam, że tam jest straszny bałagan, że mi się to nie podoba i usunęłam wszystko. To była jedna z głupszych decyzji w moim życiu.

- Czyli zaczynałaś, kiedy blogi były u szczytu popularności. Nie obawiałaś się konkurencji? Czy raczej to miała być tylko zabawa, sprawdzenie, czy ci się to spodoba? Jak wyglądały te początki? Mam wrażenie, że na początku nie do końca wiedziałaś trochę, w którą stronę chcesz iść. Dopiero później Ci się to ukierunkowało typowo na modę.

- Mam wrażenie, że ja nadal tego nie wiem. Po prostu robię to sobie z czystej pasji i zajawki. Myślę, że nadal tam się dzieje dużo i jest wszystko. Nawet jak mam pomysły na posty, to chciałabym i modę, i kosmetyki, i lifestyle. Natłok myśli, natłok pomysłów. Chyba od początku tak było. Ja od zawsze miałam ciągoty do działania w sieci. Mnie to zawsze interesowało, kręciło. Czy robienie zdjęć, czy nagrywanie. W swojej historii miałam kilka blogów – ten modowy, ale miałam też fotograficznego. 

- Co fotografowałaś?

- To był ten moment, kiedy wszyscy mieli zajawkę na robienie zdjęć, czyli kwiatuszki, robaczki, robienie sesji koleżankom. Kiedyś przyjechała do mnie moja przyjaciółka z liceum i nie miałyśmy dobrego tła do robienia zdjęć. Na jednej ścianie i na podłodze rozłożyłyśmy dwa duże białe prześcieradła. Kminiłyśmy stylizacje, makijaż, włosy. Robiłyśmy sesję w stylu glamour – perły, czerwone usta… Przez moment wspólnie prowadziłyśmy bloga. Nawet nie wiem, czy nie da się go gdzieś odkopać. 

- Czyli od zawsze cię to interesowało. A miałaś swój wzór, inspirację – kogoś, kto cię motywował do tworzenia?

- Od bloga zaczynały dziewczyny z Loveandgreatshoes (później pojawił się u nich YouTube) czy StylOly, Eliza Wydrych. Mnóstwo było dziewczyn z branży beauty, które zaczynały od blogów, później przeniosły się na YouTube. Nie dało się nie czerpać tych inspiracji. Ale żeby mieć kogoś konkretnego, kto mnie inspirował i motywował, to chyba nie. Cały ten świat blogosfery wzajemnie się napędzał. 

- No to były też czasy szafiarek. One wypłynęły, kiedy ty zaczynałaś.

- Myślę, że gdybym nie skasowała tego pierwszego bloga na Pingerze, mogłabym być w trochę innym miejscu. Na Pingerze w tym samym czasie zaczynała Radzka, Paulinye, Dajana Szymkowiak. Sporo ich było. Jedne zaszły daleko, inne zrezygnowały i nie pociągnęły tematu.

- Pamiętasz, jakie ty miałaś zasięgi na Pingerze?

- Dokładnie nie, ale jak na tamte czasy było całkiem nieźle. Byłam dość wysoko. Pojawiały się komentarze obcych ludzi „Przecież ja cię znam z Pingera”. 

- Poczułaś ten dreszczyk sławy?

- (śmiech) Tak to można nazwać. 

źródło: okiempozytywnej28.blogspot.com

- A potem wróciłaś na blogspot i założyłaś „OkiemPozytywnej28”. Od zawsze to była „Pozytywna”, czy ten koncept ukształtował się na przestrzeni lat?

- Od zawsze. Nie było żadnych zmian. Pod tym nickiem już od lat (śmiech).

- Na ile to jest Agata, a na ile kreacja wizerunku blogowego? ile jest „Pozytywnej” w tobie?

- Wydaje mi się, że bardzo dużo. Ja od zawsze widziałam ten świat przez różowe okulary i trochę starałam się idealizować różne sytuacje. Jak się coś waliło, to ja byłam tą osobą, która twierdziła “Damy radę, wyjdziemy z tego”.

- A miałaś takie myśli, żeby rzucić to wszystko i zamknąć blog?

- Tak, zdarzało się. Ale potem pomyślałam sobie, ile ten blog mi dał. Nawet nie chodzi o rzeczy czysto materialne, ale o ten rozwój i glow up. Zrobiłam się bardziej odważna, pewna siebie, mniej skryta. Lepiej się czuję sama ze sobą.

- Często to podkreślasz, że z szarej myszki stałaś się bardziej pewna siebie.

- Pamiętam to zdjęcie Agaty bez makijażu, w żółtych glanach, w dżinsach. Wmawiałam sobie, że mam szerokie biodra i muszę kupić spodnie w rozmiarze 40. Poszłam do Tally Weijl. Szukałam spodni i pani spytała, czy mi pomóc znaleźć rozmiar. Powiedziałam, że tak, rozmiar 40. Spojrzała na mnie “A nie 34?”. Ja na to, że nie, bo mam szerokie biodra. Kupiłam te spodnie i były za luźne.


źródło: okiempozytywnej28.blogspot.com

Na studiach stwierdziłam, że pokażę ludziom, jaka jestem, żeby mnie nie oceniali przez pryzmat wyglądu, bo będę mądra i fajna sama w sobie. Prawda jest taka, że ja, stojąc na korytarzu, byłam niewidzialna. Nikt nie traktował mnie poważnie. Nawet jak studiowaliśmy na jednym kierunku z moim mężem, to ktoś kojarzył mojego męża, a nie wiedział, kim jestem ja.

- Czyli byłaś w cieniu.

- Tak, zawsze z tyłu. Stwierdziłam, że coś trzeba z tym zrobić. Zaczęłam od ogarnięcia wizerunku. To mnie zaczęło napędzać, zrobiłam się odważniejsza.

- A jak zareagowało twoje otoczenie, kiedy się dowiedziało, że blogujesz?

- Część dziewczyn była ciekawa. Zdarzały się przytyki, ale nie brałam tego do siebie. Staliśmy z kolegą z roku na korytarzu, przy większej grupie rzucił jakimś chamskim tekstem. Chyba nie zareagowałam, trochę się zawstydziłam, ale starałam się zachować twarz. Po jakimś czasie jego żona napisała do mnie na Instagramie, czy bym jej czegoś nie poleciła.

- A rodzina?

- U mnie w domu zawsze wszyscy wiedzieli i kibicowali - czy to mama, czy babcia. Pamiętam, gdy przychodziły paczki, to one były takie szczęśliwe. Całą rodziną otwieraliśmy te paczki, żeby zobaczyć, co jest fajnego. Jak zaczął rozwijać się Instagram i pojawiła się opcja nagrywania stories, to prosiłam ich, żeby byli cicho, bo ja będę coś nagrywać.

- Jednak wspierające środowisko też jest ważne.

- Tak. Ja też myślę, że duża część tego, że działam obecnie w sieci, była zasługą mojego męża, bo bez niego by się to nie wydarzyło. Myślę, że 99% zdjęć na blogu zrobił mi on. Potrafił powiedzieć “Wiesz co, dawno nic nie było na blogu. Całkiem fajnie się dziś ubrałaś. Chodź, zrobimy zdjęcia”.


źródło: instagram.com/pozytywna28

- Czyli sam cię zachęcał do tego, żeby tworzyć.

- Do tej pory jest tak, że wchodzi na Instagram i mówi “Ej, ej. Od tygodnia nic nie wrzuciłaś”. Dopinguje, kibicuje i wspiera. Nie ma czegoś takiego, że ja go proszę o zdjęcia, a on “O Boże, znowu”. Śmieję się, że to taki trochę insta husband, czyli dzielnie znosi robienie zdjęć. Nawet jak jest zimno. Zdarza się, że robimy zdjęcia zimą i trzeba zdjąć rękawiczki czy czapkę. Wieje wiatr, ta stylizacja nie jest jakaś ciepła, a on zmarznięty dzielnie klika zdjęcia aparatem. Daje radę.

- Taki mąż to skarb.

- Tak, zdecydowanie (śmiech).

- A w którym momencie poczułaś, że coś się zaczęło dziać i ten blog “wystrzelił”? Był taki moment dużego przyrostu odbiorców, czy to działo się raczej stopniowo?

- Ten blog tworzę już tyle lat, że nie wiem, czy był jakiś boom. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Wydaje mi się, że bardziej był taki moment, kiedy to Instagram wystrzelił, że był przyrost obserwacji i komentarzy czy współprac. Blog rozwijał się powoli. Kiedyś więcej się publikowało na dodatkowych portalach typu Modna Polka czy Lookbook. Dla mnie takim wyróżnikiem był pierwszy mail od agencji PR, która zapytałaby mnie, czy chciałabym dostać kosmetyki. To był zestaw kosmetyków z Kolastyny, produkty do opalania. Przyszła ta paczka i ja nie do końca w to wierzyłam. Do kosmetyków dołączyli słodkości.


źródło: okiempozytywnej28.blogspot.com

- Z jakimi markami współpracowałaś?

- Sporo ich było. Część sklepów chyba nawet już nie istnieje. Kiedyś byłam na liście PR Bielendy, regularnie dostawałam od nich paczki. Tak jak teraz z Pure Beauty. Dwa razy współpracowałam z Fabiolą. Z Bon Prix współpracuję od około pięciu lat. Miałam też kilka jednorazowych współprac, jakieś paczki PR od Eos. Były też sklepy obuwnicze, z ubraniami. Marki chętnie współpracowały. Dopiero to wszystko się rozwijało, więc było trochę łatwiej. Później firmy bardziej zaczęły patrzeć na zasięgi, ale i to się zmieniło. Teraz patrzą na to, co tworzysz.

- A czy odmówiłaś kiedyś współpracy?

- Zazwyczaj nie miałam jakichś dziwnych propozycji, ale tak, odmówiłam. To było kilka lat temu. Produkt nie pasował kompletnie do mojego targetu i nie czułam, że jest on dla mnie odpowiedni. Choć w tamtym czasie wiele “większych” dziewczyn go reklamowało. Zdarzały się też dość “śliskie” współprace - na przykład suplementy diety. Śmierdziało scamem. Później był wysyp chińskich sklepów. Dwa czy trzy razy miałam z takim współpracę. Udało mi się trafić kilka fajnych produktów, ale później dotarło do mnie, że nie ma sensu sprzedawać się za 20 dolarów. Miała być fajna bomberka, a przyszedł kawałek szeleszczącej reklamówki.

 

Więcej o współpracach przeczytacie w drugiej części wywiadu, która już wkrótce!


źródło: instagram.com/pozytywna28

- Jak długo prowadzisz Instagram?

- Założyłam go bardzo dawno temu, kiedy dopiero zaczął się pojawiać w Polsce. Chyba nawet powstał wcześniej niż mój blog, to mogło być w 2012. (sprawdza w telefonie) Pierwsze zdjęcie - 24 listopada 2012.

- To faktycznie, przed erą popularności Instagrama w Polsce.

- Tak. Zdjęcie kubka kawy i kawałka ciasta robione smartfonem o jakości kalkulatora. Opis oczywiście po angielsku. Można powiedzieć, że już jestem starym wyjadaczem albo dinozaurem. Ktoś sobie pomyśli, że tyle już działam na tym blogu, Instagramie i mi nie wyszło. Bo, wbrew pozorom, nie jestem aż tak popularna, jak można by się spodziewać albo licząc, że publikuję regularnie.

- Moim zdaniem nie o popularność tu chodzi, tylko o zaangażowanie. A twoja społeczność jest zaangażowana.

- Kiedyś na pewno była bardziej, ale to też dlatego, że i ja byłam bardziej zaangażowana. Jak przeglądam swoje statystyki pod kątem wrzucania treści na blog, to myślę sobie “No nie, dziś siadam i muszę pisać”, bo kiedyś było tego mnóstwo. Chyba w jednym, takim “najlepszym”, roku było ponad 100 postów. A teraz z roku na rok jest ich coraz mniej. Może to dlatego, że się starzejemy i czasu jest trochę mniej.

Prawda jest też taka, że blogi odchodzą do lamusa na rzecz Instagrama. Ja też chciałam go zamknąć, bo szkoda mi było czasu i energii. Ale wciąż z tyłu głowy miałam taką myśl “Fajne to jest, ja to lubię”. A po chwili “No dobra, ale skoro tak to lubisz, to dlaczego tego nie robisz?”. Są takie dni, kiedy siadam, spisuję pomysły na posty. Jest ich 30 i myślę sobie “Jezu, jak ja to wcisnę w miesiąc?”. A potem nie mam czasu, a może innym razem i jakoś się to rozmywa.

Są posty, które powstały bardzo dawno temu - nawet w 2015, 2016 roku. Do tej pory mają bardzo dużo wyświetleń. Nie wiem, czy chodzi o dobre pozycjonowanie, czy po prostu są ciekawe, ale cały czas są wysoko w wyszukiwarce i ludzie z nich korzystają.

- To jest jakaś satysfakcja.

- Jest. To między innymi post z porównaniem dwóch lamp do robienia hybryd. Zrobiłam to z perspektywy zwykłego użytkownika. Do tej pory jest często czytany i wyszukiwany. Chyba był dobrze napisany pod względem “klikalności” i słów kluczowych.


źródło: okiempozytywnej28.blogspot.com

- No i teraz wszyscy robią hybrydy i chcą mieć swój sprzęt.

- Tak, tak. Dobrze też został zatytułowany - “Czy warto kupić mostek?”. Dokładnie taka fraza jest wpisywana w Google.

- Wróćmy jeszcze na chwilę do tego Instagrama. Mam wrażenie, że tam jest jeszcze większy miszmasz - i kosmetyki, i książki, też więcej prywaty.

- Z jednej strony nie wrzucam za dużo prywaty, ale z drugiej strony też nie jestem na nią zamknięta. Ja ją sobie dozuję. Są tematy, które poruszam i których nie poruszam. Najbardziej skrywaną tajemnicą był nasz ślub. Nikt nie wiedział. Po zaręczynach pojawiały się pytania “Kiedy ślub?”, “Jak wam idzie?”. Za każdym razem powtarzałam, że idzie nam fantastycznie. A datę mieliśmy wyznaczoną w pechowym roku 2020, w pandemii. Cały czas był ten stres, czy to się wydarzy. Trzymałam to w tajemnicy.


źródło: instagram.com/pozytywna28

- Chciałaś uniknąć tej presji.

- Tak. Wszyscy wiemy, jaka była sytuacja. Mogłaś mieć zamówione wesele, które ostatecznie by się nie odbyło. Albo odbyłoby się, ale tylko z wami i świadkami. Z dnia na dzień się wszystko zmieniało. Nam się udało. Wrzuciłam nasze zdjęcie i chyba podpisałam je  “No i klamka zapadła”. Wtedy się zaczęło. “Jak ci się udało utrzymać to w tajemnicy?”. Normalnie.

- Po prostu się tym nie dzieliłaś.

- Po prostu. Zdarzało się, że udzielałam wymijającej odpowiedzi “Na razie o tym nie myślimy”. Da się. Nie trzymam się tego tak kurczowo, że nie zdradzę niczego, nie wstawię zdjęcia z siostrą czy z babcią, bo ma urodziny. Mieszkamy w tak małej miejscowości, że wszyscy się znamy. Ja nie mam z tym problemu, żeby działać w sieci. Część osób pewnie będzie wiedziało, kim jestem. Albo zrobi to na kimś wrażenie, albo nie.

Ostatnio wróciłam na YouTube. Choć chyba trudno mówić o powrocie, gdy założyło się kanał dwa lata temu, wrzuciło cztery filmy i to porzuciło. Teraz mam większy luz i dystans do siebie. Wychodzę z założenia, że lepiej coś zrobić, nawet jeśli nie będzie doskonałe. Jaka jestem, taka jestem. Akceptuję siebie bardziej niż kiedyś.


- Czyli nie wpadłaś w szpony perfekcjonizmu?

- Myślę, że nie.

- A jak widzisz przyszłość Instagrama, YouTube’a, bloga? Masz jakieś plany?

- Zawsze chciałabym więcej i bardziej. A nie zawsze mi się to udaje. Robimy się coraz starsi, dochodzą nowe obowiązki. Coś kosztem czegoś. Będę tworzyć na tyle, na ile czas mi będzie pozwalał i ja będę miała chęci. Cały czas mam w głowie to, że mój Instagram trochę kuleje i trzeba się za to wziąć. Po tylu latach to trochę przyzwyczajenie. Zna się ludzi, sprawia to przyjemność i napędza do działania. Im więcej robię, tym jest fajniej, tym bardziej się nakręcam i mam więcej pomysłów. A jak dam sobie luz, to potem trudno mi się zabrać do działania.

- Tak jak z tym kanałem na YouTube.

- Tak. Ostatnio trochę wrzucałam, teraz znowu była przerwa. W ciągu tygodnia nagrałam raptem dwa klipy. Mam plany na majówkę, żeby podgonić temat. Może się uda.. O ile sobie nie wymyślę innego zajęcia typu: jadę na działkę.

- Ale z działki też można coś wyłuskać!

- No na pewno. Stylizacje na działkę. Warto przemyśleć. Mam do polecenia całkiem niezłe kalosze (śmiech).

- Blog, Instagram, YouTube, gdzieś po drodze TikTok. Dużo, wszędzie.

- Ja się zastanawiam, czy było jakieś miejsce w sieci, w którym mnie nie było. Choć nie miałam parcia na fotoblogi. Próbowałam, ale nie do końca mnie to zachwyciło. Było mnóstwo miejsc w sieci dla fotografów i blogerów modowych. W wielu można było mnie znaleźć.

- Co uważasz za swój największy sukces?

- Dobre pytanie. Kiedyś napisałam taki post na blogu “Dzień dobry w niedzielę”. To miało być podsumowanie tygodnia, jakieś ciekawostki, co przeczytałam i tak dalej. Napisałam tam, że jestem gwiazdą Instagrama. Wtedy chyba Sinsay udostępnił moje zdjęcie. Albo Skechers - to było zdjęcie butów na tle rzepaku, do tej pory je uwielbiam. Napisali do mnie, czy mogliby udostępnić.


źródło: instagram.com/pozytywna28

W tamtym roku zarejestrowałam się też jako influencer na galę See Bloggers. Dostałam zaproszenie. Nie pojechałam.

- Dlaczego?

- Coś mi wtedy kolidowało. Dla mnie sukcesem było samo to, że się dostałam. To, że ktoś mnie docenił. Czy to marki, czy czytelnicy, którzy polecają.

- Bardzo ci dziękuję za rozmowę, to była czysta przyjemność.

- Ja też dziękuję.


***


Zapraszam do odwiedzenia profili Agaty w mediach społecznościowych:




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KIM JESTEM I CO OFERUJĘ?