Narodowe Czytanie 2020
Co można robić w sobotni wrześniowy poranek? Cóż, możliwości jest bez liku. Można spać do południa. A jak się nie chce spać, to posprzątać można i poczytać w wolnej chwili. Albo zakupy zrobić, a potem poczytać. Chociaż... Po co się ograniczać? Przecież można połączyć wszystkie te obowiązki z czytaniem. I to nie byle jakim czytaniem. Narodowym Czytaniem.
No dobra, ale czym jest to Narodowe Czytanie? Leci kontekst.
Narodowe Czytanie zainicjował w 2012 roku ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Miało to miejsce przy okazji dwusetnej rocznicy ostatniego zajazdu na Litwie. Nieprzypadkowo zatem na pierwszą lekturę wybrano "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Akcja spotkała się z dużym zainteresowaniem i aprobatą Polaków i rozrastała się systematycznie przez kolejne lata, zapoznając słuchaczy z takimi dziełami jak "Trylogia", "Lalka" czy "Wesele".
Przy okazji "Lalki" odbyła się pierwsza tego typu impreza w moim miasteczku. Nie bez przyczyny na początku wspomniałam o zakupach. Czytali wtedy przy akompaniamencie wrzawy na pobliskim targu. Takie dwa w jednym, a nuż ktoś się zainteresuje, co to za audiobook w plenerze.
W 2016 dołączyłam do zacnego grona czytających. Ciekawe to było doświadczenie i tak się wkręciłam, że co roku reprezentowałam nasze miasto - czy to z Liceum, czy z ramienia biblioteki. Lubię pracę głosem od zawsze, więc wyśmienicie się bawiłam i bardzo dziękuję za szansę!
W tym roku postawiono na Liceum i Technikum, ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną. Świetna sprawa, tym bardziej że i lektura bardzo młodzieżowa - "Balladyna" Słowackiego, znana też jako "malinowy kryminał" czy jedna z tych książek, które pasują do każdej rozprawki. Mówię serio. W tych pięciu aktach jest wszystko - żądza władzy, zemsta, śmierć, przemiana bohatera, natura, cierpienie matki, motywy fantastyczne i tak dalej. Do wyboru, do koloru. Zresztą, Juliusz inspirował się Szekspirem i to czuć. Balladyna to polska Lady Makbet, mówcie, co chcecie.
Byłam bardzo ciekawa, jak młodzi poradzą sobie z interpretacją tego utworu. Podwójnie, bo mojej przyjaciółce przypadła kluczowa rola. No i poradzili sobie. Ba, bardzo dobrze sobie poradzili. Wydawało się, jakby te role specjalnie pod nich napisano. Ale nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie koordynatorki - Panie Polonistki, którym należą się wyrazy uznania za włożoną pracę w przygotowanie. Chapeau bas! Z czytającymi idealnie wkomponowała się też ścieżka dźwiękowa, która - niczym natura w treści dramatu - stała się cichym bohaterem opowieści. No, może oprócz finałowego pioruna. On już taki cichy nie był.
I ja tam siedziałam, czytania słuchałam i maliny zajadałam. A po wszystkim dumna kolegów oklaskiwałam.
Widzimy się za rok na "Moralności Pani Dulskiej".
Komentarze
Prześlij komentarz