Rebecca James "Piękna ZŁAlicja"
Potęga podświadomości, miłość i odrzucenie w dzieciństwie, toksyczna przyjaźń i manipulacja uczuciami, niezawinione podłości i tajemnice skrywane w głębi duszy.
Nie poszłam na pogrzeb Alicji.
Byłam wtedy w ciąży, oszalała i wściekła z rozpaczy. Ale to nie po Alicji rozpaczałam. Nie, wtedy już nienawidziłam Alicji i cieszyłam się, że umarła. To Alicja zniszczyła mi życie, odebrała najlepsze, co kiedykolwiek miałam, i roztrzaskała na milion kawałków. Nie płakałam po Alicji, ale przez nią.
Ale teraz, cztery lata później i o całe wieki szczęśliwsza, kiedy wreszcie usadowiłam się w wygodnym poukładanym życiu z moją córką Sarą (moją słodką, poważną małą Sarą), czasem żałuję, że jednak nie poszłam na pogrzeb Alicji…
Tak zaczyna się opowieść dwudziestotrzyletniej Katherine…
źródło zdjęcia i opisu: lubimyczytać.pl
***
Czekałam z lekturą tej książki ładnych kilka miesięcy. Wszystko przez naukę do matury, która zabrała cały mój wolny czas. Zabrałam się za nią dzień przed pierwszym egzaminem, chcąc przestać myśleć o nauce. Pochłonęłam ją - i nie ma tu żadnej przesady - w kilka godzin.
Narracja prowadzona jest z trzech różnych perspektyw - teraźniejszości, przeszłości bliższej i tej odrobinę bardziej odległej. Autorka zwinnie je ze sobą przeplata, pozwalając nam na stopniowe odkrywanie kolejnych warstw tej historii. A, trzeba przyznać, jest ona wstrząsająca.
Katherine straciła siostrę. Rachel została zamordowana. Bestialsko zamordowana. A Katherine... Cóż, nie potrafi się z tym pogodzić. Rozpoczyna nowe życie, odcina się od tego co było. Wtedy pojawia się Alicja. Popularna, piękna i niezwykle charyzmatyczna dziewczyna. Czego tak naprawdę chce od naszej bohaterki...?
Jeżeli mam być szczera, to początkowo Alicja wydawała mi się taką Mary Sue. Idealna. Aż za bardzo. Ale potem moja opinia diametralnie się zmieniła... To, co ona zaczęła wyprawiać, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To zdecydowanie moja ulubiona postać. W przeciwieństwie do Katherine. Irytowała mnie swoją naiwnością. Kiedy już była blisko podjęcia rozsądnej decyzji, wracała do punktu wyjścia. Miałam ochotę ją tak porządnie trzepnąć.
Z zapartym tchem śledziłam relację z ostatnich chwil życia Rachel i zastanawiałam się, kto tak naprawdę zawinił. Nie mniej dobrze czytało mi się te wątki romansowe, które również się pojawiły. Wybranek Katherine wydał mi się świetny, od razu poczułam do niego sympatię.
To kolejna książka, której zakończenie mnie zabolało i miałam ochotę zwyzywać autorkę za to, co zrobiła. Momentalnie zaczęłam tworzyć w głowie scenariusze - co by było, gdyby wszystko potoczyło się inaczej.
Powieść skłoniła mnie do refleksji nad samą sobą. Kim tak naprawdę jestem? Jaka jestem?
Komentarze
Prześlij komentarz