Tarryn Fisher "Margo"
Margo nie jest jak inne nastolatki. Żyje w ponurym miasteczku Bone, które przejezdni omijają szerokim łukiem. Swój dom nazywa „pożeraczem”. Jej cierpiąca na depresję matka nie odzywa się do niej i traktuje niczym służącą.
Dziewczyna trzyma się na uboczu, dni spędza w samotności. Wszystko nieoczekiwanie się zmienia, kiedy poznaje Judah – starszego chłopaka z sąsiedztwa. Sparaliżowany, na wózku inwalidzkim, odkrywa przed Margo świat, jakiego dotąd nie znała.
Kiedy w okolicy ginie siedmioletnia dziewczynka, dwójka osobliwych przyjaciół rozpoczyna prywatne śledztwo. W głowie Margo pojawia się desperackie pragnienie, aby wytropić morderców. I przykładnie ukarać… „Oko za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból”. Rozpoczynając bezlitosne polowanie na zło, dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić.
źródło zdjęcia i opisu: lubimyczytać.pl
***
Taki opis znajdziemy z tyłu okładki. Nie dajcie się zwieść - to nie jest kolejna "typowa" młodzieżówka. To świetnie napisany thriller psychologiczny, po lekturze którego nic już nie będzie takie samo, zaręczam.
Początkowo powieść dosyć niewinna. Momentami utożsamiałam się z Margo, wraz z nią przechodziłam kolejne upokorzenia. Polubiłam ją. Później pojawił się Judah. Przyznam, irytował mnie ten chłopak, sceny z nim wydawały mi się takie sztuczne do bólu. Źle mi się to czytało.
Akcja ostro popędziła do przodu, gdy zaginęła Neveah. Tajemnica kryjąca się za jej śmiercią nie pozwoliła mi oderwać się od książki. Przeraziły mnie okoliczności - to jeden z obrazów, który zostanie w mojej pamięci.
Druga połowa "Margo" to jazda bez trzymanki. Naprawdę. Jeszcze nigdy nie czułam tak silnych emocji podczas czytania. Miałam wrażenie, że krew spływa po moich dłoniach. Wiele scen wryło się w mój mózg, nie pozwalając mi potem zasnąć. Nawet jeśli chciałam je wyprzeć, uparcie powracały.
Powieść posiada kilka zwrotów akcji, które niestety mnie rozzłościły. Burzyły one bowiem moje teorie i zrobiły w mojej głowie ogromny mętlik. No i zakończenie... Przez myśl przeszło mi tylko "Tarryn, jak mogłaś?".
Po lekturze poczułam się rozbita, zmieszana z błotem. Po raz pierwszy książka tak mocno mną wstrząsnęła. Autorka świetnie wykreowała główną bohaterkę, poddając ją wnikliwej analizie psychologicznej. Otrzymałam więcej, niż się spodziewałam.
Komentarze
Prześlij komentarz